Dzisiaj w cyklu Sportowcy Naszej Niepodległej postać największego polskiego biegacza długodystansowego wszech czasów, złotego medalisty olimpijskiego, rekordzisty świata, ale przede wszystkim wielkiego patrioty, który dokładnie 80 lat temu oddał swoje życie dla ojczyzny. Oto historia Janusza Kusocińskiego.
Biegacz z przypadku
Janusz Kusociński urodził się 15 stycznia 1907 w Warszawie w wielodzietnej rodzinie Klemensa i Zofii ze Śmiechowskich. Jego dwaj bracia zginęli na wojnie (jeden podczas I wojny światowej, drugi w wojnie z bolszewikami). Miał także trzy siostry. W szkole, ze względu na buntowniczy charakter Kusociński nie radził sobie najlepiej. O mało nie został usunięty ze szkoły za notoryczne podpowiadanie kolegom. Uparty i niesforny, nie znosi dyscypliny. Tylko sport pozwalał mu się realizować. Zaczął go uprawiać amatorsko od 1925 roku. Początkowo jako piłkarz. Grał w klubach Ożarowianka, RKS Ruch oraz RKS Sarmata. Nie umiał jednak podporządkować się trenerom. W Sarmacie z powodu odmowy wykonywania poleceń usunięto go z drużyny. Przychodził więc na stadion jako kibic. Pewnego dnia Kusociński usiadł na trybunach, aby popatrzeć na mecz lekkoatletyczny. Przed biegiem na 800 metrów okazało się, iż zawodnik Sarmaty nie może wystartować. Wówczas ktoś z kierownictwa dostrzegł Kusocińskiego. Zaczęto błagać go, aby wyszedł na bieżnie i ratował drużynę przed dyskwalifikacją. Nierozgrzany dał się przekonać, pobiegł i pokonał wszystkich rywali. Tego samego dnia poprowadził jeszcze drużynę Sarmaty do zwycięstwa w sztafecie. Tak narodził się Kusy.
Pierwsze sukcesy
Wkrótce namówiono go do startu w mistrzostwach Polski Robotniczych Stowarzyszeń Sportowych, gdzie Kusociński w wielkim stylu zwyciężył w biegu przełajowym na 3500 metrów. Po tym sukcesie postanowił zostać biegaczem. Na początku trenował sam, bez trenera, jednak po występie w Igrzyskach Robotniczych w Pradze jego klub postanowił przydzielić mu opiekuna w osobie estońskiego szkoleniowca Aleksandra Klumberga. Ten od razu zorientował się z jakim talentem ma do czynienia. Narzucił Kusocińskiemu reżim treningowy wzorowany na metodach stosowanych przez Finów – najlepszych wówczas biegaczy długodystansowych. Następnie po nieudanych kwalifikacjach do igrzysk w Amsterdamie (1928) przeniósł się wraz z trenerem do klubu Warszawianka. Swoje wielkie umiejętności pokazał na mistrzostwach Polski w 1928 roku, gdzie pobił aż o 13 sekund rekord na 5000 metrów. Rekordy Polski bił jeszcze w przyszłości 25 razy. Dziesięciokrotnie został mistrzem kraju i to nie tylko na bieżni, ale również w przełajach. Intensywny rytm pracy treningowej przerwała jednak służba wojskowa. Tymczasem do Polski z Łotwy emigrował opromieniony sławą wielkiego biegacza Stanisław Petkiewicz.
Wielki wróg
Przystojny i elokwentny Petkiewicz szybko zyskał sympatię kibiców i dziennikarzy. Kusociński stanowił jego dokładne przeciwieństwo. Obaj szybko zapałali do siebie głęboko niechęcią, choć należeli do tego samego klubu. Można powiedzieć, że Kusy miał prawdziwy kompleks Petkiewicza. Nic go tak nie motywowało, jak rywalizacja z nim. Obiecał sobie, że zawsze będzie lepszy od rywala. Pierwsza okazja do tego nadarzyła się jesienią 1930 roku podczas mistrzostw Polski w biegach przełajowych. Wtedy jednak triumfował Petkiewicz, a załamany porażką Kusociński myślał nawet o zakończeniu kariery. Rywalizacji z wielkim przeciwnikiem nie przerwała nawet wizyta w Warszawie wielkiego fińskiego biegacza Paavo Nurmiego. Legendarny zawodnik chciał zmierzyć się z Kusocińskim i Petkiewiczem. Bieg na 5000 metrów zamienił się jednak w wielki pojedynek między Kusym, a Nurmim. Mimo, iż Kusociński pobił rekord Polski to Fin okazał się prawie o sekundę lepszy. Ważne było jednak to, że Petkiewicz był od niego gorszy. Żadne sukcesy, nawet na arenie międzynarodowej, nie cieszyły Kusocińskiego tak jak możliwość zgnębienia swojego klubowego rywala. Wreszcie w maju 1931 roku wielokrotnie pokonywanemu Petkiewiczowi puściły nerwy. Na finiszu biegu popchnął Kusego i zwyciężył. Ten złożył jednak protest i sędziowie zdyskwalifikowali przeciwnika. Gdy ten chciał go przeprosić, Kusociński na oczach całego stadionu odwrócił się do niego plecami.
Droga do gwiazd
Niepokonany w Polsce Kusociński zaczął wkrótce wygrywać zza granicą. Na mitingu w Antwerpii nie tylko wyprzedził drugiego na mecie Anglika Denisona o pół minuty, ale także zdublował innych konkurentów. Potem w Helsinkach pokonał grupę fińskich biegaczy. Tylko sam Nurmi wciąż był lepszy. Sława przyniosła Kusocińskiemu tytuł Sportowca roku 1931 przyznawanego przez Przegląd Sportowy. Obok Stanisławy Walasiewiczówny był najpopularniejszym sportowcem Polski międzywojennej, również popularną postacią w warszawskich salonach. Rok później Polski Związek Lekkoatletyczny zdyskwalifikował dożywotnio Petkiewicza za łamanie zasad amatorskiego sportu i czerpanie z niego dochodów. Życiowa klęska przeciwnika nie ucieszyła Kusocińskiego. W takim wypadku jedynymi rywalami Kusego pozostali już tylko Finowie. Zagraniczna prasa prognozowała, iż na igrzyskach w Los Angeles w 1932 roku nie da im rady. Tymczasem Polak postanowił przed olimpiadą rzucić im wyzwanie i to na dystansie, na którym nikt nie dawał mu żadnych szans. Jadąc na jeden z mitingów w Antwerpii zapowiedział, że na 3000 metrów pobije rekord Nurmiego. Słowa dotrzymał. Wszyscy czekali na olimpijski pojedynek Kusocińskiego z Nurmim. Nie doczekali się, bowiem przed igrzyskami Międzynarodowy Kongres Federacji Lekkoatletycznych zdyskwalifikował dożywotnio Fina. Jeszcze jednego konkurenta stracił Kusy. Mimo to, wychodząc 31 lipca 1932 roku na bieżnie stadionu w Los Angeles Kusociński nie był faworytem biegu na 10 000 metrów. Dla większości zebranych pewne było, że triumf będzie należał do Finów. Po szybkim starcie okazało się, że największym wrogiem jest jego własne ciało. Musi radzić sobie z ogromnym bólem stóp, ocieranych przy każdym kroku przez nieodpowiednie buty. Na końcówce Kusociński zaciska zęby, przyspiesza i zostawia w tyle Fina Iso-Hollo ustanawiając nowy rekord olimpijski i rekord Polski, który przetrwa aż 22 lata. Zdobywa złoto jako pierwszy Polak w historii. O biegu na 5000 metrów nie ma jednak co marzyć. Stopy pokryte krwawymi bąblami i pięty otarte do krwi powodują, że lekarze kadry nie zgadzają się na jego dalszy występ. Po powrocie do kraju staję się prawdziwym bohaterem narodowym.
Kontuzja i powrót
Przez kilka miesięcy Kusociński był nie do pokonania. Wszystko szło dobrze, gdy w styczniu 1933 roku podczas treningu skręcił lewą nogę. Zaczęło go boleć kolano, a wkrótce w obu stawach kolanowych pojawia się woda. Kłopoty zdrowotne zbiegły się z finansowymi. Kusy nie ma pieniędzy na leczenie. Dopiero po zbiórce zorganizowanej przez Przegląd Sportowy mógł wyjechać na kurację do Austrii. Po powrocie jedzie do Turynu na pierwsze mistrzostwa Europy w lekkoatletyce. Zdobywa na nich srebro na 5000 metrów. Potem rywalizuje z Finami na zawodach w Skandynawii. Świat powoli przypomina sobie o nim. Kusociński ma nadzieję, że przygotuje się do igrzysk w Berlinie w 1936 roku, ale ból w lewym kolanie powraca. Stan zdrowia nie pozwala mu trenować. Kusy bierze się więc za naukę. Zdaję maturę i zostaje słuchaczem Centralnego Instytutu Wychowania Fizycznego. W marcu 1936 roku pojawia się szansa wyleczenia kontuzji. Jeden z najsłynniejszych polskich chirurgów Henryk Levittoux bierze Kusocińskiego na stół operacyjny. Z lewego kolana biegacza usuwa łąkotkę. Jest duża szansa, że pacjent wróci do wyczynowego biegania, ale na pewno nie przed igrzyskami w Berlinie. Do Niemiec Kusociński jedzie więc nie jako zawodnik, ale jako doradca techniczny i dziennikarz. W lipcu 1938 roku powraca na bieżnie. Z początku przegrywa rywalizację z Józefem Nojiem – nową gwiazdą polskich bieżni. Wkrótce jednak znów zostaję najlepszym biegaczem długodystansowym w Polsce.
Wojenne igrzyska
Grożący Polsce atak ze strony III Rzeszy staję się 1 września 1939 roku faktem. Kusociński ze względu na stan zdrowia nie zostaje powołany pod broń. Zgłasza się jednak na ochotnika. Bierze udział w walkach w Warszawie jako żołnierz, a później dowódca plutonu cekaemów. Podczas starć zostaje poważnie ranny w lewe udo i okolice prawego kolana. Otrzymuję Krzyż Walecznych. Po kapitulacji stolicy nie ma mowy o powrocie do normalnego życia, a tym bardziej do biegania. Kusociński zaczyna działać konspiracyjnie pod pseudonimem Prawdzic w Organizacji Wojskowej Wilki, w której powierzono mu komórkę wywiadu. Zatrudnia się też jako kelner w gospodzie sportowej Pod Kogutem. Kusy nie był jedynym znanym sportowcem, który znajduję tam sposób na regularne zarobkowanie. Kelnerami w gospodzie są także mistrzowie tenisa Ignacy Tłoczyński i Jadwiga Jędrzejowska oraz medalistka olimpijska, oszczepniczka Maria Kwaśniewska. 26 marca 1940 roku gestapo aresztuje Kusocińskiego w bramie jego domu przy ulicy Noakowskiego i osadzony w więzieniu mokotowskim przy ul. Rakowieckiej. Następnie trafia do siedziby gestapo na Alei Szucha. Trzymany jest w izolatce, katowany i przesłuchiwany. Naziści chcą informacji o podziemiu, nazwisk. Nie wydaje nikogo. 21 czerwca 1940 roku Janusza Kusocińskiego przetransportowano na Pawiak. Stamtąd wraz z innymi więźniami, w większości ważnymi postaciami życia Warszawy, wywieziono do Puszczy Kampinoskiej i rozstrzelano. Na cmentarzu w Palmirach nagrobek Kusocińskiego jest większy niż inne.
Epilog
Na cześć Kusego od 1954 roku organizowane są coroczne międzynarodowe zawody – Memoriał Janusza Kusocińskiego. W 2009 roku został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi dla niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej, za osiągnięcia sportowe w dziedzinie lekkoatletyki. Pamiętają o nim także liczne organizacje sportowe i społeczne, szkoły jego imienia oraz Polski Komitet Olimpijski.
Ostatnie metry biegu na 10 000 m oraz wypowiedź Kusocińskiego podczas Igrzysk Olimpijskich w Los Angeles w 1932 roku: