zuz

Tragedia legendy gorzowskiej Stali

 Był jednym z najlepszych polskich żużlowców w historii. Idolem kibiców Stali Gorzów. Edward Jancarz, bo o nim tutaj mowa miał tak naprawdę wszystko. Cudowną i długą karierę, a także wiele sukcesów. Niestety jego życie naznaczyły liczne problemy, które ostatecznie doprowadziły do tragedii.

Życie na torze

 Edward Jancarz urodził się 20 sierpnia 1946 roku w Gorzowie Wielkopolskim. Z tym miastem związał także swoją karierę żużlową. Do szkółki żużlowej trafił dość późno, mając aż 19 lat. Pierwszy sukces osiągnął już dwa lata później. Sięgnął wtedy po Srebrny Kask. Wiadomo było, że ma się do czynienia z nie byle jakim talentem. W nagrodę powołany został do reprezentacji Polski i wystartował w eliminacjach indywidualnych mistrzostw świata, w zamian za jednego z kolegów. Nikt wówczas nie spodziewał się po nim cudów. Tymczasem Jancarz dotarł do samego finału, w którym sięgnął po brązowy medal. Zachwytów nad młodym Polakiem nie było końca. Tak rodziła się jego legenda. Kolekcja medali rozrastała się błyskawicznie. Do pierwszego medalu, dołożył jeszcze jedenaście w mistrzostwach świata (cztery w parach i siedem w drużynie, w tym ten z najcenniejszego kruszcu). Jancarz zdobywał również medale Mistrzostw Polski. Było ich aż sześć. Sześć razy był także na podium prestiżowego wówczas turnieju o Złoty Kask. Poza tym reprezentując barwy gorzowskiej Stali stał się szybko jej prawdziwym liderem. Łącznie w klubie z Gorzowa występował przez 22 sezony, w których zdobył szesnaście medali Drużynowych Mistrzostw Polski. Edwarda Jancarza nazywano prawdziwym dżentelmenem torów. Jeździł ostro, ale zawsze fair i bez fauli. Jego znakomita jazda zaowocowała kontraktem w lidze angielskiej, co wówczas było rzadkością dla polskich zawodników. Tam również dał się poznać jako bardzo wartościowy zawodnik.

Feralny wyścig

 Wspaniałą karierę Edwarda Jancarza przerwał nieszczęśliwy wypadek. Doszło do niego, 9 sierpnia 1984 roku, podczas rozgrywanego w Gorzowie sparingu Polski z Włochami. W trakcie jednego z wyścigów, Włoch Valentino Furlanetto, stracił panowanie nad motocyklem i wypuścił go prosto na Jancarza. Dwie maszyny przygniotły Polaka, w wyniku czego doszło do silnego wstrząsu mózgu, pęknięcia podstawy czaszki, dużego krwiaka w głowie i złamania łopatki. Ledwo udało mu się ujść z życiem. Po długiej i ciężkiej rehabilitacji Jancarz wrócił na tor. Zdaniem lekarzy, powrót do zdrowia zawdzięczał wyłącznie swojej woli i silnemu charakterowi. Po powrocie do żużla gorzowianin jednak nie był już tym samym zawodnikiem. Wypadek spowodował uraz psychiczny. Sport nie sprawiał mu już takiej przyjemności. Swoją sportowa karierę zakończył dwa lata później.

Tragiczny koniec

 Po zakończeniu kariery Jancarz zajął się trenowaniem. Nie do końca mógł się odnaleźć w nowych życiowych realiach. Wkrótce pojawiły się u niego problemy z alkoholizmem. Wielu próbowało mu pomóc. On jednak tę pomoc odrzucał. W 1988 roku rozstał się ze swoją pierwszą żoną. Trzy lata później ożenił się ponownie. Jak się finalnie okazało, nie był to najlepszy, a wręcz tragiczny w skutkach życiowy kierunek obrany przez Edwarda Jancarza. W jego domu coraz częściej dochodziło do awantur, które były zawodnik urządzał po alkoholu. Często w szale używał przemocy fizycznej wobec swojej partnerki. 11 stycznia 1992 roku doszło do tragedii. Podczas kolejnej sprzeczki żona ugodziła go dwukrotnie nożem. Niestety Jancarzowi nie udało się tego przeżyć. Miał 46 lat.

Epilog

 W pogrzebie Jancarza uczestniczyły tysiące osób. Płakała cała żużlowa Polska. Z biegiem lat wystawiono mu pomnik, miejscowy stadion w Gorzowie Wielkopolskim nazwano jego imieniem, napisano o nim książkę, a kolejne turnieje ku jego pamięci rozgrywane są rokrocznie. Legenda o wybitnym żużlowcu i człowieku z słabościami zostanie jednak w pamięci kibiców wiecznie żywa.

Jeden z biegów z udziałem Edwarda Jancarza w finale Drużynowych Mistrzostw Świata na londyńskim stadionie Wembley w 1973 roku:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.